Rafał Kaplita: Dominik, czy przed obejrzeniem tego filmu widziałeś jego zwiastun?
Dominik Nykiel: Tak, i to on sprawił, że zechciałem obejrzeć ten film. Zwiastun "Drogi do zapomnienia" urzekł mnie.
RK: Tak, bez wątpienia. Pytanie tylko, czy ten zwiastun w połączeniu z polskim, jak zwykle odmiennym tytułem, nie sprawiają, że widz przed seansem dowiaduje się o filmie więcej niż powinien? Oryginalny tytuł ("The railway man") jest bardzo sprytnym i intrygującym określeniem bohatera filmu. I nic więcej. Nasz polski sugeruje wręcz całe założenie filmu, a do tego zwiastun, wręcz chronologicznie prezentuje nam wszystkie kolejne jego etapy. Oczywiście bez finału, ale ten zostaje, jak już powiedziałem, zasugerowany. Zastanawiam się, czy to aby nie psuje tego typu historii.
DN: Z jednej strony tak, bo nie mamy już tego elementu zaskoczenia i zastanawiania się, czy bohater wybaczy swojemu oprawcy, czy też nie, ale z drugiej strony jest to na tyle nośna, intrygująca, wciągająca i poruszająca historia, która w dodatku wydarzyła się naprawdę, że sama się broni. Dlatego nawet jeśli wiemy, jak to się zakończy, to ta świadomość schodzi na drugi, a może nawet trzeci plan.
RK: Tak, to bez wątpienia piękna historia, zastanawiam się jednak, czy aby nie zbytnio schematyczna w sensie filmowym? Powiedziałeś, że wydarzyła się naprawdę, ale trzeba zaznaczyć, że dziś kino uwielbia historie noszące znamiona prawdziwych. Są wtedy dużo bardziej wiarygodne, a co za tym idzie - emocjonujące. Często jednak zapominamy, że historia filmowa jest INSPIROWANA historią prawdziwą, a co za tym idzie, mogą się w niej znaleźć wytworzone na potrzeby widza przekłamania bądź udoskonalenia. Choćby po to, by podlać emocje albo wydobyć z nich odpowiednie dla filmu przesłanie.
Tutaj mamy historię o przebaczeniu, które potwierdzają fakty. Nie ma co do tego wątpliwości. Samo przebaczenie jednak, biorąc pod uwagę uprzednio wyrządzone krzywdy, wydaje się być wręcz "Chrystusowych" rozmiarów. Nasz bohater, brytyjski żołnierz dostał się do obozu, w którym jeden, nazwijmy to bezczelnie – „kitajec”, torturuje go do nieprzytomności. Brytyjczyk jest postacią nad wyraz dobrą, jest też męski i odważny. Japoński oprawca natomiast to typowy czarny charakter bez skrupułów. W dodatku fałszywy. Choć wizerunek wojny, jaki znamy, każe myśleć, że i takie typy spod ciemnej gwiazdy są czymś autentycznym, to czy ten film, pomimo bardzo pozytywnego wrażenia jakie robi, nie trąci czasem czernią i bielą?
DN: Trudno mi mówić ile w filmie jest prawdy, chociażby dlatego, że nie czytałem książki, na podstawie której powstał, ale może i po jego obejrzeniu warto po nią sięgnąć. Chociażby tylko dlatego, by porównać ile w adaptacji zostało z literackiego oryginału, i sprawdzić, czy sama książka jest tak emocjonująca jak sam filmu. Natomiast, co do czerni i bieli postaw, jakim się przyglądamy w „Drodze do zapomnienia”, to z jednej strony masz rację, ale z drugiej strony te postawy wcale nie są „proste”. Nawet jeśli tak na pierwszy rzut oka wyglądają. Zwróć uwagę na to, że Eric Lomax, grany tutaj hipnotyzująco przez Colina Firtha, to – mówiąc tytułem innego filmu – niesamowicie spokojny człowiek. Prowadzi życie człowieka poczciwego, jest miły, sympatyczny, ale też małomówny i wyobcowany. Dowiadujemy się, że kryje w sobie tajemnicę własnej przeszłości, która – gdy już dochodzi do głosu – go całkowicie obezwładnia, przez co zachowuje się, jakby był w transie; bierze więc górę nad jego życiem. Kiedy już po wielkich bojach samego ze sobą zdecyduje się uporać się z własną przeszłością, staje przed dylematem, co zrobić: zabić swojego oprawcę, czy mu wybaczyć? I podjęcie owej decyzji wcale nie przychodzi łatwo. Wtedy toczy ze sobą kolejną wewnętrzną walkę.
Co się zaś tyczy japońskiego oprawcy, to – jak się okazuje – i on, pomimo upływu tylu lat, cierpi z powodu tego, czego dopuścił się, będąc młodym mężczyzną. Ma wyrzuty sumienia. I zauważ, w jaki sposób stara się odpokutować swoje winy. I zwróć też uwagę na jego postawę, gdy już dochodzi do spotkania twarzą w twarz z przeszłością: nie ucieka od niej, nie walczy. Co więcej, jest w stanie przyjąć karę z pokorą.
RK: A wierzysz w tego typu - wręcz honorową - przemianę? Odniosę się tu choćby do uwielbianego przeze mnie „Wyroku w Norymberdze”, który sądzonych po wojnie zbrodniarzy hitlerowskich pokazuje w większości jako skruszonych (choć nie wszystkich), ale nie zupełnie odmienionych. To często ludzie, którzy swoją postawę dostosowują do sytuacji. O ile dobrze pamiętam Burt Lancaster gra tam też postać, która została skrzywdzona, bo zmanipulowana przez wojnę, ale w filmie jest jasno powiedziane, że zbrodniarz, który w trakcie wojny wykazał się też własną inicjatywą, nie może wojną się tłumaczyć. W „Drodze….” wytłumaczenie dla postaci, bardzo bezwzględnej przed laty, przychodzi dość łatwo. Zauważ też, że film skonstruowany jest tak, że i widzowi tytułowe zapomnienie win przychodzi dość łatwo. Właśnie z powodu postaci, którą zagrał Hiroyuki Sanada, czyli Nagase po latach.
DN: Owszem, można i należy się nad tym zastanawiać, czy to wybaczenie i zapomnienie przychodzi łatwo. Sam zastanawiałem się w trakcie seansu, co ja bym zrobił w takiej sytuacji? Jakbym postąpił? Czy miałbym w sobie tyle siły, by ze swojego oprawcy, przez którego cierpiałem całe życie, uczyniłbym przyjaciela? Nie wiem… A pytasz mnie, czy wierzę w taką przemianę? Też nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, bo żyjemy w czasach, w których o postawach honorowych się nie mówi i nie słyszy.
RK: Zauważyłem, że często filmowe historie bierzesz do siebie, stawiasz się w sytuacji bohaterów i podobnie jak oni, próbujesz decydować i odpowiadać na pytania. Ja nie będę ukrywał, że ta filmowa historia, choć, jak już zresztą powiedziałem, bardzo piękna i pięknie pokazana, to jednak jest mi w jakimś stopniu obca, jakby wyreżyserowana, nawet jeśli reżyserowało ją samo życie. Kiedy oglądałem ten film, przyszedł mi na myśl inny - „Wesołych świąt pułkowniku Lawrence” Oshimy, znasz?
DN: Nie znam. Ale masz rację – filmowe historie biorę do siebie i przesiewam je przez własne doświadczenia i swoje widzenie świata. I dlatego czasem nawet jakieś produkcje niskich lotów stają mi się bardzo bliskie i zaliczam je do swoich ulubionych, bo sytuacje w nich przedstawione lub bohaterowie z jakiegoś powodu są mi bliscy. Dlatego też szukam w kinie emocji, o których tak często w naszych dyskusjach wspominam, bo jest ono bardzo ważną częścią mojego życia.
RK: W takim razie tym bardziej wspomnę i polecę Ci film Oshimy, bo w jakimś stopniu przypomina „Drogę…”. Przede wszystkim on też traktuje o relacji dwóch żołnierzy. Jednego ze wschodu, drugiego z zachodu. Temat jest, co prawda, nieco inny, jednak relacja bohaterów jak najbardziej znacząca. Bardzo dobrze wspominam ten film i nadmienię nawet, że jego historia choć znów piękna, to jednak jakby bardziej rzeczywista, jakby bardziej prawdziwa, nawet jeśli, dla odmiany, zupełnie zmyślona i nie mająca potwierdzenia w historii ani faktach. Być może się czepiam, ale jednak to nieco starsze kino oferuje pewnego rodzaju autentyczność. I to jest dla mnie bardzo cenne. Nie znasz czegoś, a wierzysz. A tu wiesz, że prawdziwe, ale wydaje Ci się bardziej filmowe niż rzeczywiste. Ale powiesz zaraz, że wydziwiam…
DN: Nie, nawet nie… Bo rozumiem, co Cię uwiera w tym filmie – sposób podania tej historii: zbyt cukierkowy, zbyt „prosty” i w dodatku okraszony pięknymi plenerami, i skąpany w ciepłych kolorach. Z jednej strony więc oglądamy życiowy dramat człowieka, a z drugiej strony nie możemy oderwać oczu od tych widoków…
RK: Faktycznie. "Droga do zapomnienia" należy do najpiękniejszych wizualnie filmów z ostatnich miesięcy. Nie chciałem o tym wspominać, bo barwy dżungli działają na mnie za każdym razem bardzo zachęcająco. Pewnie przez wzgląd na wielką sympatię dla kina wojennego. Ich widokiem zachwycam się więc niejako z automatu. Jednak, żeby nie było, że staram się sobie i innym obrzydzić ten film na siłę, podkreślę, że ten tytuł i tak jest warty tego, aby wpuścić go przed kolejkę i obejrzeć kosztem innych.
DN: Zdecydowanie. A nuż ktoś z tej historii wyciągnie jakąś lekcję.
Portal resinet.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
Drogi użytkowniku! Trafiłeś na archiwalną wersję działu kinowego. Filmowe newsy, bieżący repertuar kin oraz filmotekę znajdziesz w nowej odsłonie serwisu.