premiera Wszyscy wiedzą (napisy)

Wszyscy wiedzą (napisy)
reżyser: Asghar Farhadi | gatunek: Dramat
grają: ZORZA

Zapowiedzi

Brak zapowiedzi kinowych.

 

 Recenzje

 
Dyskusja o filmie "Grand Budapest Hotel"
Rafał Kaplita: Dominik, gdybym Cię poprosił: w jaki sposób zarekomendowałbyś mi ten film? Ewentualnie: jakimi słowami byś mi go odradził?

Dominik Nykiel: Gdybym miał polecić Ci „Grand Budapest Hotel", zwróciłbym uwagę na rewelacyjną i imponującą obsadę aktorską, a co za tym idzie - i na grę aktorską. Natomiast odradziłbym Ci go, mówiąc, że to nie jest film dla każdego, że operuje specyficznym poczuciem humoru i że brakuje mu emocji.

RK: Byłbyś w stanie opisać go w jakiś konkretny sposób? Pytam, bo nie mogę pozbyć się wrażenia, że stylu Wesa Andersona, a co za tym idzie – jego ostatniego filmu również, nie da się skutecznie opisać, żeby określić go dobrze i zadowalająco.

DN: Można ten film streścić, ale nie opisać... I każdy, kto go widział, a z którym rozmawiałem, niewiele był w stanie o nim powiedzieć. Nawet nasz wspólny kolega, który obejrzał przed nami „Grand Budapset Hotel", poproszony przeze mnie o napisanie jego recenzji, powiedział mi, że nie wiedziałby, co napisać. Jak myślisz, z czego to wynika?

RK: No właśnie, przede wszystkim z tego, że jeśli mówi się o Andersonie, to mówi się w znacznej mierze o jego niepowtarzalnym stylu. Nawet trudno znaleźć podobieństwa w dorobku innych twórców filmowych. Można sobie lepić wizję filmów Andersona i mówić, że jest w nich trochę z Monty Pythonów albo braci Coen, ale to dalej nie będzie odpowiednio wymierne ani celne. I dlatego o Andersonie jest teraz głośno, bo ten człowiek już od kilku lat robi coś absolutnie unikatowego, co zdawać by się mogło w dzisiejszych czasach jest już prawie niemożliwe. I już za to należy mu się pierwszy, niski ukłon. Ale żeby też zupełnie nie załamywać rąk nad próbą słownego odzwierciedlenia charakteru jego filmów, można pokusić się o kilka stwierdzeń.

Przede wszystkim, co u Andersona bardzo istotne, jego filmy są na swój sposób niefilmowe; albo inaczej: nierzeczywiste. Rzeczywistości starają się w każdym razie nie udawać. Anderson komponuje często statyczne sceny, wyglądające niejako jak fotografie. Dwa, te sceny, zauważ, są symetryczne. Np. w scenie w pociągu, gdzie nasi bohaterowie, Pan Gustave i Zero, siedzą naprzeciw siebie; kompozycja kadru sprawia, że jeden wydaje się wręcz odbiciem lustrzanym drugiego. I takich scen jest tu masa. Trzy, duża część filmu jest robiona na bazie makiet, zupełnie jak kiedyś „Godzilla”. Powoduje to wspomnianą nierzeczywistość, nierealność, tym bardziej, że np. niektóre sceny Anderson lubi przyspieszać, jak choćby pościg na sankach. Do tego wszystkiego dodałbym jeszcze jedno – różnorodność nastrojów, jakie panują w filmie. „Grandu…” nie da się gatunkowo jakoś sklasyfikować, bo jest to istny kogel-mogel gatunków, a co za tym idzie nastrojów, jakie w nim panują. Jest tu komedia, ale pojawia się horror, jest groteska, jest dramat… Nie zapomnę wypowiedzi jednego chłopaka, z którym rozmawiałem po filmie. Zachwycony tytułem, mówił, że po częstokroć się śmiał, ale kilka razy poszła mu łza z oka. Dałbyś wiarę? Ale i to dobrze odzwierciedla pewnego rodzaju różnorodność i niedefiniowalność tego tytułu.

DN: Ten chłopak się śmiał, a ja niestety wynudziłem się na nim i czekałem na jego koniec, czego nie lubię doświadczać w kinie. I za każdym razem, gdy tak jest, wychodzę po seansie jednocześnie zły i przybity. Owszem, dostrzegam te wszystkie cechy stylu Andersona, mam świadomość kunsztu jego filmu i filmów, wysokiego poziomu i całej tej fabularnej maestrii, ale mimo to "Grand Budapest Hotel" nie przemawia do mnie. Historia w nim opowiedziana w ogóle mnie nie zaangażowała, w ogóle nie rozbawiła, ponieważ - jak dla mnie - jest całkowicie wybrana z emocji. Właśnie dzięki tej charakterystycznej dla Andersona wizualnej i narracyjnej abstrakcji. Co z tego, że to jest piękne, co z tego, że perfekcyjnie dopracowane i wyreżyserowane, co z tego, że fenomenalnie zagrane przez plejadę gwiazd, skoro nie ma - podkreślam - jak dla mnie w tym wszystkim emocji. Już wielokrotnie mówiłem w naszych dyskusjach, że ja szukam w kinie emocji i zaangażowania. Idę do kina po to, by dać się wciągnąć w opowiadaną historię i w jakiś sposób ją przeżyć. Tym razem tego nie doświadczyłem. Podobnie było kilka miesięcy temu na filmie "Dziewczyna z lilią" Gonndry'ego, który również ma swój styl i dryg do "udziwniania". Natomiast po seansie filmu Andersona przypomniało mi się porównanie, którego niegdyś użył Mickiewicz w stosunku do Słowackiego, mówiąc, że jego twórczość jest jak świątynia bez Boga. I to mi tu pasuje.

RK: Nie oglądałeś nigdy kreskówek?

DN: Oglądałem i sprawiały mi dużo radości.

RK:
A to zaskakujące! Ja widzę tu sporo emocji, ale emocji podanych niekoniecznie w hollywoodzki sposób. Jeśli Anderson chce pokazać przywiązanie i szacunek mężczyzny do chłopca, to nie pokusi się tu o scenę, w której jeden wpada drugiemu w objęcia. Nic z tych rzeczy. Całość tej opowieści trąci mi właśnie kreskówką, o którą Cię zapytałem. Jest w jakiś sposób uproszczona, odrealniona, tutaj, nawet jeśli zagrożenie jest śmiertelnie poważne, to my się nie przejmujemy, bo jakoś świadomie myślimy, że i tak wszystko będzie OK. Przyszła mi teraz na myśl scena kontroli artykułów spożywczych w więzieniu, czy aby w którymś jedzeniu nie ma dla więźnia pilnika do krat. Tu, owszem, nie ma takiego klasycznego napięcia, ale jest zabawa. Ciasteczka nie zostały dokładnie pokrojone, bo po prostu były piękne, czy to nie zabawne?

DN:
Numer z pilnikiem w jedzeniu widziałem już w „Lucky Luke’u”. Poza tym, tak to ująłeś, jakbym był amatorem hollywoodzkich emocji, czyli takich "pustych" emocji. A tak nie jest. Co jednocześnie nie znaczy, że nie lubię kina hollywoodzkiego - bo lubię! I czasem potrzebuję obejrzeć jakiegoś "odmóżdżacza" typu "Spider Mana", "Batmana" czy "2012", by tylko i wyłącznie dobrze bawić się. Jednak w tym konkretnym przypadku chodzi o gust, poczucie humoru i stylistykę, czyli sposób podania danej historii. Bardzo lubię w kinie prostotę; taką bez udziwniania, kombinowania i zbędnych fajerwerków. Poza tym nawet ta historia mnie nie zaciekawiła...Zupełnie pozostawiła obojętnym... Przypomina mi się sytuacja, kiedy byłem w kinie ze znajomymi na "Rzezi" Polańskiego. Ja śmiałem się przez cały seans, a oni zachowali kamienne miny i patrzyli na mnie ze zdziwieniem, z czego to ja się tak chichram. Wniosek nasuwa się jeden: każdego bawi coś innego.

RK:
I znów trafiamy w martwy punkt, bo ta historia i ta konwencja i ten humor wcale nie polegają na kombinacji i komplikowaniu. Wręcz przeciwnie – jest to kino nad wyraz proste i dosłowne. Nie rozumiem dlaczego „Grand…” miałby być bardziej skomplikowany niż choćby „Batman”? Siłą rzeczy w dalszym ciągu odnosisz się do hollywoodzkiego wzorca, który jakby miał stanowić punkt wyjścia dla innych i wszystko to, co jest w znacznej mierze od niego odchylone, jest jednocześnie udziwnione. Myślę, nie zapominajmy też, że Anderson jest Amerykaninem, a jego ostatni film, o którym właśnie rozmawiamy, okazał się hitem kasowym. Więcej! Trafił do multipleksów na całym świecie, a co za tym idzie – doceniła go szeroka publika, która, załóżmy w ciemno, proste historie przyswaja najłatwiej. Być może właśnie problem z „Grandem…” jest taki, że ludzie próbują mu nadać jakiejś głębi, myślą, że to wszystko jest skomplikowane, a w gruncie rzeczy to bardzo prosta historia o przyjaźni i tęsknocie za dawnymi czasami, za dawną jakością, przywiązaniem do detali. Poza tym, co godne odnotowania, to amerykański film o Europie. Nie często zdarza się taka perspektywa…

DN: To prawda. I przyznać muszę, że jest to perspektywa pełna dystansu; taka z przymrużeniem oka, której nie należy traktować „na poważnie”. Miejsce więc stanowi tło dla tej historii i wkomponowuje się w jej klimat.

RK: Przyznasz jednak, że pewien mityczny klimat Europy ten film zachowuje. Jest tu trochę gór i śniegu, jest historyczny klimat, sam tytułowy hotel jest zupełnie jak jeden z zabytków, o którym opowiada się jak choćby o krakowskim Wawelu – z ciekawością i podziwem. Dla mnie ten filmowy hotel mógłby z powodzeniem stanowić miejsce akcji groteskowych „Nieustraszonych pogromców wampirów” Polańskiego. To taki transylwański zamek, tylko jeszcze żywy, pełen ludzi i pozytywnych odczuć. Zupełnie jakby po latach dopiero wprowadził się do niego Hrabia Dracula.

DN:
Mów co chcesz, ale ja bym nie chciał przebywać w takim miejscu.
 
Tagi: Grand Budapest Hotel , recenzja , dyskusja , Dominik Nykiel , Rafał Kaplita
Data wprowadzenia: 2014-04-27
 

 Komentarze

 

Byłem, oglądałem. Film świetny. I potwierdzam : zaskakująco dobra obsada aktorska, dla mnie z tzw. górnej półki. W byle czym by nie zagrali... :-)

Autor: Mordor

Data: 2014-05-05 22:24:41

[1] 
Twój podpis
Treść:
Tylko zalogowani użytkownicy
mogą dodawać komentarze. Zaloguj się

Portal resinet.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

 Zapowiedzi

 Reklama

 Recenzje

 Resinet poleca

Neapol spowity tajemnicą (napisy)
(Thriller Włochy)

Gotti (napisy)
(Biograficzny; Kryminał USA)

Pierwszy człowiek (napisy)
(Biograficzny; Dramat USA)

Jeszcze jeden dzień - Kultura Dostępna
(Animowany; Dokumentalny Belgia, Hiszpania, Niemcy, Polska, Węgry)

Dom, który zbudował Jack (napisy)
(Dramat Dania, Francja, Niemcy, Szwecja)

Glass (napisy)
(Thriller USA)

Anioł (napisy)
(Biograficzny; Dramat Argentyna, Hiszpania)

Bracia Sisters (napisy)
(Komedia; Western Francja, Hiszpania, USA, Rumunia)

Największy dar (napisy)
(Dokument fabularyzowany; Western Hiszpania, Polska)

 Dla dzieci

Jaskiniowiec (dubbing)
(Animowany; Przygodowy Francja/Wielka Brytania)

Luis i obcy (dubbing)
(Animowany; Familijny Dania/Luksemburg/Niemcy)

Odlotowy nielot (dubbing)
(Animowany Belgia/Islandia)

Biały kieł (dubbing)
(Animowany Francja/Luksemburg/USA)

Księżniczka i smok (dubbing)
(Bajka Rosja)

Hotel Transylwania 3 (dubbing)
(Animowany; Komedia USA)

Kopciuszek. Historia prawdziwa (dubbing)
(Animowany USA)

Ralph Demolka w internecie (3D, Dubbing)
(Animowany; Komedia USA)

Sekretny świat kotów (dubbing)
(Animowany; Komedia Chiny)

Sekretny świat kotów (dubbing, mała sala)
(Animowany; Komedia Chiny)

Ralph Demolka w internecie (dubbing)
(Animowany; Komedia USA)

Ralph Demolka w internecie (dubbing, mała sala)
(Animowany; Komedia USA)

Lego Przygoda 2(dubbing)
(Animowany Australia/Dania/USA)

Sekretny świat kotów - Kino na temat junior
(Animowany; Komedia Chiny)

Lego Przygoda 2 (3D, dubbing)
(Animowany Australia/Dania/USA)

Lego Przygoda 2 (dubbing, mała sala)
(Animowany Australia/Dania/USA)

Robaczki z Zaginionej Dżungli (dubbing)
(Animowany Francja)

 Filmoteka

 Warto zobaczyć

Sprawdź aktualny repertuar kin

 Konkursy

Chwilowo brak konkursów

 Dzisiaj w kinach: sobota, 23.11.2024 r.

 Ostatnio dodane

 Promocje kin

 Kontakt

Rzeszowski Portal Informacyjny resinet.pl

tel.  017 85 06 396
fax. 017 85 06 397

e-mail: kina@resinet.pl

Tutaj znajdziesz nasze pełne dane kontaktowe.