Dominik Nykiel i Rafał Kaplita powracają do filmowych dyskusji. Tym razem na tapecie film „Ona”, nominowany do Oscara w pięciu kategoriach. Zapraszamy do lektury.
Rafał Kaplita: Dominik, myślisz, że możemy określić ten film prawdziwym melodramatem na miarę XXI wieku, czy może bardziej zmyśloną historyjką dla zabawy? Wszak mieliśmy już "Dziewczynę z komputera", na której śmialiśmy się do rozpuku i traktowaliśmy jak rasowe science fiction.
Dominik Nykiel: No właśnie... Science fiction, w dodatku zabawne, takie z przymrużeniem oka. Natomiast "Ona" to już nie historia niemożliwa, to nie science fiction, tylko rzecz jak najbardziej możliwa i realna, która w zasadzie już się dzieje...
RK: Dzieje, ale nie do końca. O ile jesteśmy w stanie "spotkać" się z kimś na czacie albo za pomocą portalu społecznościowego, albo nawet wyznać mu pewne uczucia, pomimo że nigdy wcześniej nie widzieliśmy go tak na prawdę na oczy, to jednak jest to nadal drugi człowiek. Ukryty za pewnego rodzaju parawanem, jaki daje internet, ale człowiek. Tu mamy do czynienia ze związkiem mężczyzny z... programem komputerowym. Mimo podobieństw jest to jednak relacja z wytworem absolutnie sztucznym.
DN: Chociaż ten system operacyjny, ten wytwór absolutnie sztuczny, jak to nazwałeś, który przemawia zmysłowym głosem Scarlett Johansson, myśli, rozwija się, ma w sobie ciekawość poznawania świata, a przede wszystkim czuje…
RK: Nie no, czuć nie czuje. Po prostu wyraża się tak, że jesteśmy w stanie pomyśleć, że może coś odczuwać. To, że, wezmę to specjalnie w cudzysłów, "maszyna" może myśleć jak człowiek, nie znaczy, że może zastąpić człowieka w 100%. To jest chyba też główny temat tego filmu - taka dywagacja na temat tego, ile człowiekowi potrzeba, by mógł zostać emocjonalnie zaspokojonym.
DN: Dywagacja, ale jak najbardziej aktualna, bo obecnie ludzie nieporównywalnie więcej czasu spędzają wirtualnie, np. na facebooku, niż realnie, spotykając się z drugim człowiekiem. Stąd też emocje są przenoszone z tego realnego życia do wirtualnego. Film Spike’a Jonze’a poza tym, że porównuje ze sobą te dwa światy, szczególnie pod kątem uczuć i wyrażania emocji, pokazuje właśnie takie społeczeństwo chyba z bardzo niedalekiej przyszłości, które masowo ucieka w świat sztucznie wykreowany, by właśnie w nim znaleźć kogoś bliskiego; taką „osobę”, w której – chociaż wie się, że w ogóle nie istnieje – można się zakochać i spędzać z nią czas. To bardzo smutne…
RK: No tak… Ale zauważmy, że film stara się jeszcze w tej materii powiedzieć coś więcej. Z jednej strony „Ona” próbuje nadać sens takiej sytuacji. Mamy tu wiele scen, w których próbuje się udowodnić, że człowieka da się zastąpić. Rozmowy bohatera z „wirtualną” są przecież bardzo ciekawe i emocjonujące. Bohater czerpie z tego wiele radości i, co ciekawe, nie nudzi się. Z racji tego, że inni też korzystają z tego typu programów, nie jest to dla niego nawet uciążliwe. Nie musi się krępować ani niczego taić. Wydaje się też, co najważniejsze, że zaangażował się emocjonalnie. Z drugiej strony pokazane są tu bariery nie do przekroczenia. Cielesność choćby… Jest tu doskonała scena, kiedy „maszyna” wpada na pomysł, żeby zaprosić dziewczynę, która zastąpi bohaterowi ciało. Ona będzie mówić, a dziewczyna będzie od tego, by ją dotykać. Z jednej więc strony bohater ma, nazwijmy to- komplet, z drugiej strony ma dwie części, których finalnie nie da się ze sobą zespolić. Jest to bowiem nienaturalne. Jak myślisz, jak wygląda tu ostateczny bilans plusów i minusów takiej sytuacji?
DN: Druzgocąco… To pokazuje, że nie da się oddzielić konkretnych uczuć i emocji od konkretnego – nazwijmy to materialnie – „obiektu”. I to jest ten moment przełomowy, kiedy Theodore, grany przez Joaquina Phoenixa, uświadamia sobie, że jego uczucia nie da się zmaterializować…
RK: Wróćmy więc do punktu wyjścia - myślisz, że to będzie coś, co zacznie spotykać nasze społeczeństwo w przyszłości? Że tego typu emocje/uczucia zaczną ludziom wystarczać? Że już wystarczają? Czy oglądamy jedynie taką wizję przyszłości, która może być konsekwencją tego, co teraz się dzieje, ale z jednoczesnym zaznaczeniem jej absurdu?
DN: Obawiam się, jak wspomniałem na początku, że jednak jest to wizja realnej i niestety niedalekiej przyszłości… I jak dla mnie sztucznej, takiej wykreowanej na potrzeby konsumpcyjne i przede wszystkim przeraźliwie pesymistycznej. Co z tego, że informatyzacja rozwija w takim tempie; co z tego, że mamy te wszystkie gadżety, które to niby tak nam ułatwiają życie i dostarczają tylu rozrywek, a tak naprawdę to je komplikują, bo np. żyjemy szybciej i niezauważalnie zabierają nam czas, powodując, że człowiek od człowieka oddala się i coraz mniej o nim wie. A skoro człowiek z człowiekiem będzie mniej przebywał realnie, a więcej wirtualnie, jeśli w ogóle będzie to obcowanie z człowiekiem, to emocje i uczucia również się dostosują do nowych warunków.
Wiem, że te słowa trącą banałem, ale tak myślę. Chyba jestem za bardzo oldschoolowy.
Wiesz co mi się jednak w tym filmie podoba poza jego głęboko humanistycznym tematem i tym, że jest tak wizualnie piękny, choć wewnętrznie melancholijny?
RK: Głos Scarlett Johansson?
DN: Ciepło, ciepło. Podoba mi się to, że jest w nim tyle prawdziwych uczuć delikatnie zmieszanych z erotyką, którą obecnie w kinie coraz częściej zastępuje się pornografią.
RK: No tak, w tym przypadku byłoby to trochę skomplikowane… Ale przypuszczalnie też za to ten film został doceniony przez Akademię Filmową, która przyznała mu 5 nominacji do Oscara. Jest w nim coś nowego, ale jednocześnie coś odnoszącego się do najgłębszych i zarazem najprostszych, tradycyjnych emocji.
DN: I dlatego odpowiadając na Twoje pytanie zadane na wstępie naszej rozmowy, myślę, że z powodzeniem możemy nazwać film Jonze’a melodramatem na miarę XXI wieku. Już nie „Casablanca” czy „Przeminęło z wiatrem”… Bo, sorry, takie mamy czasy…
Portal resinet.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
Drogi użytkowniku! Trafiłeś na archiwalną wersję działu kinowego. Filmowe newsy, bieżący repertuar kin oraz filmotekę znajdziesz w nowej odsłonie serwisu.