Recenzja. "Destrukcja" wymyka się definicji klasycznego filmu romantycznego
Nowy film Jean-Marca Vallee, twórcy niedawnych „Witaj w Klubie” oraz „Dzikiej drogi”, postanowiliśmy obejrzeć razem z żoną. Żona z powodu Jake’a Gyllenhaala oraz zwiastuna zapowiadającego dość zwariowaną historię romantyczną. Ja z powodu jego autora i odtwórcy głównej roli, czyli (znów) Jake’a. Mieliśmy więc jeden wspólny bodziec. Nie licząc Gyllenhaala, który, jak się okazało, kolejny raz nie zawiódł, to jednak oboje otrzymaliśmy coś, czego się nie spodziewaliśmy.
Po pierwsze, „Destrukcja” wymyka się definicji klasycznego filmu romantycznego. Zarówno melodramat, jak i komedia romantyczna bazują na schemacie opowiadania, który zakłada, że najpierw para się poznaje i zakochuje, później jest jakaś chwila zwątpienia albo dramat, a na końcu wyjaśnienie. I albo „wszyscy żyli długo i szczęśliwie”, albo wszystko się rozsypało. Tutaj jest inaczej, ale żeby o tym opowiedzieć, należy zacząć od postaci granej przez wspominanego już Gyllenhala.
Oto mężczyzna, który w wyniku wypadku stracił żonę. Zdawałoby się – próbuje dojść do siebie po tragedii, ale nie. Nie ubolewa zbytnio, w końcu, jak mu się zdaje, aż tak bardzo żony nie kochał. Nie zmienia to jednak faktu, że po tym wydarzeniu zachowuje się dość dziwnie: zaniedbuje pracę, lekceważy nieco swojego szefa, a zarazem ex-teścia, nabiera jakiejś dziwnej manii, która popycha go do rozkręcania i demontażu różnego rodzaju urządzeń czy elementów wyposażenia. Na początku nawet trudno stwierdzić, po co to w ogóle robi i jaki to ma sens. W końcu wypisuje listy do kobiety, której nie widział na oczy. Trudno powiedzieć, że się zakochał. Po prostu pisze i się zwierza z jednoczesnym założeniem, żeby się do niej zbliżyć.
Oto i ona – dość zwykła kobieta, ma kilkunastoletniego syna i partnera życiowego, który raczej nie jest jego ojcem. Popala marihuanę twierdząc, że to zalecenie lekarza i odgrywa pewną grę z naszym bohaterem. Rozmawiają ze sobą, w końcu się odwiedzają. Są siebie ciekawi, ale do niczego nie dochodzi. Z jednej strony ich zachowanie sugeruje wzajemną fascynację, z drugiej strony zdaje się jakieś takie wykalkulowane, żeby nie powiedzieć – świadomie terapeutyczne.
W końcu, po dłuższej chwili oglądania i jednoczesnej konsternacji film się przed widzem odkrywa. I od razu rodzi mi się skojarzenie do filmu, który na początku przywołałem, czyli „Dzikiej drogi”. Otóż w „Dzikiej drodze” bohaterka chcąc niejako oderwać się od przeszłości i odnaleźć własne ja, wyrusza w podróż. Podróż, która ma jej przynieść rozwiązanie na dobre życie i zapomnieć o tym, co było. Davis, w którego wciela się Gyllehaal, również toczy grę z nieudaną przeszłością, jednak dla odmiany próbuje dokonać niemożliwego. Próbuje naprawić przeszłość. Właśnie dlatego rozmontowuje wszystko co mu wpadnie w oko, bo w końcu zazwyczaj żeby coś skutecznie naprawić, należy to rozkręcić, wymienić co trzeba i następnie skręcić. Karykatura myślenia bohatera, jaką serwuje widzowi reżyser, służy tutaj zwyczajnie przyjemniej rozrywce. Będzie można popatrzeć, jak da do siebie postrzelać, jak będzie rujnował swój dom, a nawet płacił budowlańcom za możliwość pomocy przy rozbiórce cudzych domów. Stąd zresztą tytuł filmu.
W filmach Vallee podoba mi się to, że wysyła on swoich bohaterów w pewną podróż, z której finalnie każe im zawrócić. Czyli jakby robił ich trochę w konia. Bohaterka „Dzikiej drogi” przemierzy setki kilometrów pieszo, by na mecie dostać lekcję, że to, czego szukała, znajduje się w jej własnym domu. Tak samo nasz bohater. Seria przeżyć da mu wiedzę, którą mógł posiąść jeszcze zanim rozbebeszył swoją cieknącą lodówkę. Da mu odpowiedź tyleż banalną, co jego samego zaskakującą. I w tym tkwi siła tego filmu, że obserwujemy bohatera zagubionego, który szuka rozwiązana. My je znamy, ale nie możemy mu go zwyczajnie przekazać. On jest za ekranem.
A jego romans? Choć, czy w ogóle można to nazwać romansem? Pozostawia tyle pytań i wątpliwości, co cały ten film. Również dla nas samych.
Portal resinet.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
Drogi użytkowniku! Trafiłeś na archiwalną wersję działu kinowego. Filmowe newsy, bieżący repertuar kin oraz filmotekę znajdziesz w nowej odsłonie serwisu.