Po filmowej i zmodyfikowanej wersji „Śpiącej Królewny” („Czarownica” z Angeliną Jolie), która okazała się wielkim sukcesem, przyszła kolej na nową odsłonę „Kopciuszka”. Tym razem pod szyldem Disneya i pod czujnym okiem Kennetha Branagha – człowieka kina (aktora i reżysera), którego nazwisko wiąże się między innymi z filmami: „Hamlet”, „Thor”, czy „Frankenstein”. Z takiego połączenia sił wyszła wierna filmowa kopia literackiego pierwowzoru braci Grimm, który jest chyba każdemu znany.
Ma to swoje plusy, ma i swoje minusy. Plusem tej wersji „Kopciuszka”, którego tytuł pozostał nienaruszony, jest to, że jest ona bardzo spokojna, kolorowa i zrealizowana w duchu dawnych bajek i filmów Disneya. A w tych nie było miejsca na jakikolwiek przejaw agresji. Dlatego zdecydowanie to film bardziej dla dzieci niż dla dorosłych. Jest to więc wersja bez pazura i bez tego współczesnego nerwu. Jednak i tak dobrze się ją ogląda. I niejednemu też może się przy tym buzia ucieszyć. Duży wpływ na to ma nie tylko odtwórczyni głównej roli (Lily James, znana z serialu „Downtown Abbey”), która jako Ella olśniewa swoimi pięknymi oczami i jeszcze piękniejszym szerokim uśmiechem, opływająca przy tym w nieustającej słodyczy i dobroci. Na pozytywny odbiór „Kopciuszka” oddziałują równie piękne zdjęcia, robiące wielkie wrażenie kostiumy (odpowiada za nie trzykrotna laureatka Oskara, Sandy Powell), monumentalna scenografia (również trzykrotnego zdobywcy Oscara, Dantego Ferretti), a także zapierające dech w piersiach efekty specjalne, będące - jak to w kinie być powinno - urzeczywistnieniem i dopełnieniem wizji reżysera.
Jednak to, co jest dla jednych plusem „Kopciuszka”, dla innych będzie stanowiło minus. Szczególnie tych przyzwyczajonych do uwspółcześniania, a co się za tym kryje, modyfikowania klasycznych wersji bajek. Chociaż pojawiają się współczesne i pragmatyczne akcenty (jak np. w myśleniu złej macochy zagranej przez Cate Blanchett), to jednak giną one w całej tej dobroci i pokorności głównej bohaterki, której umierająca matka przekazała myśl stanowiącą morał tej historii: „Trzeba być dobrym i odważnym. A wszystko się ułoży”. Jak Ella jest do bólu dobra, tak tę jej odwagę można poddać pod wątpliwość. Przynajmniej we współczesnym jej rozumieniu. Dlatego mam wrażenie, że filmowy „Kopciuszek” przepadnie gdzieś w gąszczu innych propozycji, dużo bardziej współczesnych i spełniających oczekiwania dzisiejszego bardzo wymagającego widza. Czy to małego, czy to dużego.
Portal resinet.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
Drogi użytkowniku! Trafiłeś na archiwalną wersję działu kinowego. Filmowe newsy, bieżący repertuar kin oraz filmotekę znajdziesz w nowej odsłonie serwisu.