Kiedy mówię „Kung Fury”, to myślę – dziwactwo. Historia powstania tego filmu jest tak nietypowa jak on sam.
Niejaki David Sandberg, nikomu nieznany Szwed, który do tej pory zajmował się kręceniem krótkich filmów reklamowych, zapragnął zrobić film. Komedię opartą na miłości do kina akcji lat 80. Wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że Sandberg dysponował budżetem w wysokości 5 tysięcy dolarów. Czyli niewielkim. Postanowił wykorzystać swoje pieniądze na promo. Zrobił zwiastun, a za jakiś czas teledysk, w którym zaśpiewał sam David Hasselhoff i zwrócił się do internautów z prośbą o datki. Zapowiedź przyszłego filmu tak się ludziom spodobała, że pieniądze zaczęły spływać, a wokół „Kung Fury” zrobił się niemały szum. Reżyser, scenarzysta, producent i odtwórca głównej roli w jednym zebrał ostatecznie ponad 600 tysięcy dolarów, co pozwoliło mu na realizację 30 minutowego, niecodziennego filmu.
Tak sobie myślę, że „Kung Fury” to jest coś, co może tylko poczuć, zrozumieć i zaakceptować ktoś, kto wychował się na kinie akcji lat 80. I nikt więcej. Nikt starszy (ten stwierdzi, że jest to istny idiotyzm) oraz nikt młodszy (ten z kolei nie zrozumie konwencji). Jak to pięknie określił kolega - ten film jest trochę jak ekranizacja wyobrażeń z okresu, gdy jego bagaż życiowych doświadczeń wynosił jakieś osiem lat, o tym jak powinno wyglądać kino. Z jednej strony na każdym kroku znajdują się tu odwołania do kina sprzed trzech dekad, z drugiej strony wszystko jest przejaskrawione, wyolbrzymione do niemożliwych rozmiarów i sparodiowane tak, jakby po latach było już wiadomo, że kino akcji ze swojego kultowego okresu wymagało specjalnej wrażliwości i przymykania oczu na elementy jego konwencji. Bo inaczej nie potrafię sobie wytłumaczyć filmu, w którym automat do gier demoluje miasto, a Hitler wybija pół komisariatu policji, strzelając do funkcjonariuszy przez słuchawkę telefoniczną.
Z racji tego, że film został sfinansowany przez fanów pomysłu Sandberga i dla nich stworzony, miał swoją premierę w internecie, będąc absolutnie ogólnodostępnym. Dlatego pozwolę sobie teraz na coś, na co w podobnych sytuacjach pozwolić sobie nie mogę; wszystkich chętnych odsyłam do poniższego linka, a po obejrzeniu tego filmu – zachęcam do własnej oceny. Mnie jest trudno przełożyć ją na liczbę w skali do 10 :)
Portal resinet.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
Drogi użytkowniku! Trafiłeś na archiwalną wersję działu kinowego. Filmowe newsy, bieżący repertuar kin oraz filmotekę znajdziesz w nowej odsłonie serwisu.