Film pokazany w ramach DKF „KLAPS” w WDK został już obgadany w ramach dyskusji DKF-u, i właśnie do tego, co zostało o nim powiedziane, chciałbym jeszcze wrócić i niejako odeprzeć skierowane wobec niego zarzuty. Cytując więc:
„Para do życia” nie wygląda jak dokument.
Wypadałoby odpowiedzieć na to pytaniem: a jak wygląda dokument? Nikt nigdy nie powiedział, jak ma wyglądać film dokumentalny, toteż nie ma formy, w której wszystkie dokumenty miałyby się mieścić. O dokumencie mówi jego intencja i ukierunkowanie na fakty, a nie fikcję. Cała reszta jest najczystszą w świecie dowolnością, czego kino dowodzi już dziesiątki lat. Wystarczy sobie wspomnieć teledyskowy „Koyaanisquatsi”, gdzie serię przyspieszanych lub zwalnianych ujęć wypełnia hipnotyzująca muzyka Philipa Glassa (występuje więc brak klasycznego komentarza), a przy którym nie można oprzeć się wrażenia, że doskonale charakteryzuje życie i człowieka współczesnego (nawet dziś).
„Para…” po prostu nie wygląda jak „Z kamerą wśród zwierząt”.
„Para do życia” jest zbyt poważna…
Główny zarzut wobec, faktycznie, bardziej poważnego niż zabawnego filmu jest nieco nieuczciwy. Sauna, w której odbywały się rozmowy różnych mężczyzn, była nie tylko miejscem ich spotkań, ale, przede wszystkim, wyznań. Pomieszczenie z parą wodną powodowało w nich poczucie bezpieczeństwa, spokoju i intymności. Ponadto zdecydowaną większość „saunianych rozmówców” stanowiły jednostki pojedyncze bądź duety. Na ogół bywa tak, że chichoczemy albo opowiadamy dowcipy w większych grupach, kiedy trudniej o atmosferę wyznania. Kiedy zaś jesteśmy sami bądź w obecności najbliższego przyjaciela, zdobywamy się na żale i skargi wobec całego świata. Nie tak? Uważam więc, że powaga tego filmu dodała mu tylko autentyczności. Co należałoby uznać za walor, a nie feler.
…a co za tym idzie - „Para do życia” jest zbyt nudna.
Oczywiście z tym zarzutem najtrudniej polemizować, bo decyduje o nim indywidualny charakter i gust odbiorcy. Potraktujmy go jednak pytaniem: czy nie lepiej nudzić się w doborowym towarzystwie niż bawić wśród nieprzyjaciół i obłudników?
Polscy mężczyźni, żeby się wygadać/wyżalić potrzebują iść na piwo (tudzież wódkę). Fińscy mężczyźni, żeby się wygadać/wyżalić potrzebują iść… do sauny. A piwo, oczywiście, też jest, ale bardziej przy okazji, gdzieś tam w tle, jako orzeźwiający dodatek. Żeby to chodzenie do sauny odbywało się jeszcze od czasu do czasu, to pewnie nawet nie zwrócilibyśmy na to uwagi. Ale nie. Oni chodzą do saun ciągle i ciągle w tych saunach siedzą (sic!). Jakby nic innego nie mieli do roboty. I jak u nas jest już modny – przy okazji imprez i picia alkoholu - tzw. clubbing, czyli chodzenie od klubu do klubu, tak tutaj, w przypadku Finów i ich częstych wizyt w saunach, należałoby to zjawisko (bo dla nas to jest zjawisko) określić mianem sauningu – neologizmu, który przyszedł mi do głowy podczas dyskusji na temat „Pary do życia”.
A najśmieszniejsze (najciekawsze?) jest w tym wszystkim to, że Finowie potrafią saunę zrobić ze wszystkiego: z przyczepki campingowej, z kombajnu, a nawet z budki telefonicznej. Wszystko po to, by, tak po prostu, porozmawiać i opowiedzieć (wyrzucić z siebie) o swoim życiu, swoich radościach, a przede wszystkim o swoich smutkach i rodzinnych tragediach (np. śmierci żony, dziecka), które zalegają w nich jak dokuczliwa flegma w płucach podczas choroby.
Co jest takiego mistycznego w saunach, że sprawiają, iż chłodni i powściągliwi w wyrażaniu uczuć Finowie tak chętnie mówią o tym, co ich boli? Może to, że jest to małe, zamknięte i odizolowane pomieszczenie, które daje poczucie intymności? A może to, że w tym pomieszczeniu temperatura jest tak wysoka, że topnieją w mężczyznach wszelkie emocjonalne (i fizyczne – związane z zupełną nagością) blokady? A może jeszcze coś innego, czego nie dostrzegłem? W każdym razie sauna działa na nich terapeutycznie i oczyszczająco – dosłownie i w przenośni. Bo pozwala im poczuć się lepiej i pozwala pozbyć się życiowego ciężaru.
Czy jest to więc film o fińskich mężczyznach, czy dla fińskich (bo też im dedykowany) mężczyzn? Jest to film o mężczyznach w ogóle i nie tylko dla mężczyzn. Ale przede wszystkim jest to dokument, który nawet jeśli w pewnym momencie zaczyna przytłaczać nadmiarem tragicznych opowieści klientów sauny, a przy tym nieco nużyć, to i tak sam w sobie stanowi cenne i wyjątkowe doświadczenie. No bo jak często zdarza nam się oglądać tak szczerze rozmawiających mężczyzn? I to jeszcze w tak egzotycznym miejscu jak sauna.