Nie jest to codzienna sytuacja, kiedy na ekranach, pośród dominującego amerykańskiego repertuaru popularnego, ląduje rodzynek ze Skandynawii, który nie tylko pochodzeniem, ale też swoim charakterem wyróżnia się na tle reszty śmietanki. Więcej nawet, rzadko zdarza się, aby kino ze Skandynawii trafiało do szerokiego rozpowszechniania w takim stopniu, aby można go było oglądać praktycznie w całej Polsce. Na ogół jego miejsce znajduje się przy DKF-ach albo innego rodzaju pokazach jednorazowych, dla widowni nieco bardziej wymagającej. Najczęściej na drugim planie, gdzieś w cieniu wielkich produkcji. Jednak „Polowanie” niczego nie udaje. Proszę się nie obawiać - to nie amerykańska podróba, która jakimś sposobem omamiła dystrybutorów. Wszystko tu jest rasowe, począwszy od samego początku.
Takich historii i sytuacji, gdzie tzw. społeczeństwo bierze sprawy w swoje ręce i staje naprzeciw jednostki, kino zna wiele. Niejeden już raz mogliśmy oglądać, jak grupa społeczna wpada w wir wzajemnego podjudzania, co też zazwyczaj kończyło się tragedią. W tym temacie „Polowanie” być może nie stanowi niespodzianki. Jest nawet taki moment, kiedy myślimy: „Aha, już wiem, jak to się skończy…”. Ale nie! Mężczyzna nieszczęśliwie oskarżony o molestowanie małej dziewczynki staje w sytuacji nieznośnej. Co do jego niewinności nie ma wątpliwości; widz wie, że bohater jest Bogu ducha winien, jednak jednolicie wredne społeczeństwo jest tu nieugięte i bezlitosne. Nie o to jednak, na szczęście, do końca chodzi. Dość ekstremalna sytuacja, w jakiej znajduje się bohater, otwiera nowy widok na zupełnie inną sprawę. Dzięki niej film robi się więcej niż jednopłaszczyznowy. Oto ludźmi, którzy tak złowieszczą na bohatera za jego rzekome czyny, są jego najbliżsi znajomi i przyjaciele. Tam gdzie zaszczuty mężczyzna powinien, teoretycznie, znaleźć azyl i wsparcie, dostaje, tak naprawdę, to, co najgorsze. Wszelkie poniżenia i kary w niego wymierzone są nie dość, że przez najbliższych nakładane, to dodatkowo egzekwowane. Taka sytuacja rodzi pytanie: Jak, tak naprawdę, wyglądają dziś relacje międzyludzkie, szczególnie te, teoretycznie, bliskie? Czy są szczere? Czy jedynie oparte na wygodnych pozorach? I choć „Polowanie” do końca nie traci wiary w człowieka, to ziarno niepewności jakie zasiewa w tym temacie pozostawia niesmak, którego doprawdy trudno się pozbyć.
Żeby wartości „Polowania” nie zaniżać, należałoby o nim jeszcze powiedzieć, że doskonale sprawdza się jako kino o charakterze metaforycznym. Oto jego tytuł pięknie podkreśla sytuację, w jakiej nagle znajduje się bohater. Z zamiłowania myśliwy, tak naprawdę, w pewnym momencie staje się zwierzyną. Jest niczym jak ten jelonek, który, niewinny i bezbronny, oczekuje odstrzału. Nie wiadomo nawet, z której strony padnie strzał, bo przecież oprawca chowa się pod płaszczem niewinności.
Na koniec chciałbym wspomnieć o czymś, być może, bardzo oczywistym i oklepanym, ale bez wątpienia kluczowym dla całego filmu. „Polowanie” bowiem to prawdziwy, jednoosobowy popis aktorstwa w wykonaniu Madsa Mikkelsena. Człowiek o twarzy bezlitosnego mordercy potrafi tu z wielkim przekonaniem zagrać pokrzywdzoną, pobitą przedszkolankę. Jego wygląd oraz spokój sprawiają, że w ofierze jesteśmy się w stanie doszukać cech najgorszych. Czasem nawet wbrew temu, co podaje nam film.
Portal resinet.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
Drogi użytkowniku! Trafiłeś na archiwalną wersję działu kinowego. Filmowe newsy, bieżący repertuar kin oraz filmotekę znajdziesz w nowej odsłonie serwisu.