Jak dotąd udało się uczłowieczyć jednego szympansa o imieniu Tytus, a dokonał tego niejaki Papcio Chmiel z pomocą Romka i Atomka. Ten wielki sukces opisano w wielonakładowym komiksie. Niestety, nie znalazł się reżyser, który opowiedziałby o tym. Szczęście to spotkało natomiast amerykańskiego badacza, któremu zachciało się poeksperymentować z szympansami, a historię jego badań prezentuje film dokumentalny „Projekt Nim” w reżyserii Jamesa Marsha z roku 2011. To bardzo dobry film.
Nim to szympans wybrany do eksperymentu. Oddzielony jako niemowlę od matki miał wychowywać się w ludzkiej rodzinie „jak człowiek”, by przygotować go do nauki języka migowego, którym miałby się porozumiewać z ludźmi. Badacz bowiem zapragnął udowodnić, że jest możliwa komunikacja między człowiekiem a małpą za pomocą mowy, albo inaczej - na ludzkich zasadach. Zapanował pełen entuzjazm - eksperyment miał należeć do „pierwszej ligi badań naukowych”, jak stwierdziła jedna z uczestniczek projektu. W filmie widzimy ludzi z małym szympansem na rękach, bawiącym się, ubranym, przy porannej toalecie, a także od czasu do czasu podczas nauki „słówek”. Wszyscy zżywali się z sympatyczną małpką i wszystko było cacy, ale Nim dorastał i stawał się coraz bardziej agresywny, jednocześnie przestał przyswajać wiedzę, więc postanowiono zakończyć eksperyment. Nim wrócił tam skąd przyszedł i gdzie przebywały inne szympansy - bardzo humanitarne rozwiązanie.
To takie ludzkie, urocze. Bierze sobie człowiek np. psa, ten mu się nudzi, więc zostawia go w lesie (czasem jeszcze przywiązuje do drzewa) lub, w najlepszym przypadku, oddaje do schroniska. Bierze sobie człowiek szympansa, ten nie spełnia jego oczekiwań, więc oddaje go „do schroniska”.
Największą zaletą tego filmu jest doskonały portret ludzi zaangażowanych w projekt, ich mentalność ukształtowaną przez ideologię lat 60. i 70. - dzieci-kwiaty, wolność, pokój, przyjaźń (nawet z małpami). No bo przecież sam pomysł eksperymentu wynikał zapewne z bardzo humanitarnych pobudek: szympans tylko przez jakiś przypadek nie jest „człowiekiem”, zaopiekujemy się nim i stwórzmy mu warunki, a będzie taki jak my-ludzie. Bo przecież kochamy ludzi, zwierzęta, wszystko i wszystkich.
Twórcom filmu udało się scharakteryzować bohaterów za pomocą ich wypowiedzi. Jeśli ktoś uzna szlachetną motywację głównego naukowca, jego sprawa. Mnie poraża jednak jego obłuda. Wymyślił modny problem, pozwalający mu zdobyć kasę i wygody (na czas eksperymentu udostępniono mu uniwersytecką willę, bodajże JM rektora), błyszczy w prasie, dobiera sobie współpracowników i współpracownice, z którymi relacje zawodowe szybko stają się prywatne i intymne, właściwie nic nie musi robić, bo wszystko jest na barkach zatrudnionych do projektu, nie ponosi żadnej odpowiedzialności i nie osiąga żadnych efektów, ale ma autorytet i prestiż. A to dzięki szympansowi, który później posłużył do eksperymentów z nowymi lekami. Pierwsza „mama” Nima - zdradzająca, że karmiła małpkę własną piersią i postanowiła „wychowywać” ją bez żadnych restrykcji i ograniczeń, uszczęśliwiła Nima bezstresowym wychowaniem i wykreowała istotę, którą trudno było kontrolować. Trudno o lepszy przykład bankructwa idei bezstresowego wychowania w odniesieniu do ludzi.
Trudno też o lepszy przykład dowodu, że małpa to zwierzę. W grupie zwierząt obowiązuje określona hierarchia, w której każdy osobnik musi sobie wywalczyć pozycję, nie ma tam humanitaryzmu. Tak też traktuje Nim swoich opiekunów, jak stado, w którym może dominować, bo nikt nie pokazał mu jego miejsca. Może gryźć swoich opiekunów, jest rozwydrzony. Otoczenie go „miłością” wcale go nie zmieniło.
Dobrze, że Nim znalazł w końcu miejsce, gdzie mógł żyć po swojemu szczęśliwie, w warunkach ograniczonej wolności, bez ludzkich gaci i łóżka. I dobrze, że jego opiekunowie traktowali go dobrze, ale jak zwierzę.
Z filmu niewiele dowiedzieliśmy się o samym eksperymencie. No, nie udał się. I dobrze, że nie jest to historia tej badawczej, kosztownej i niepotrzebnej naukowej klęski zorganizowanej przez jakiegoś hochsztaplera (nawiasem mówiąc - psychologiczny eksperyment Zimbardo, prezentowany w innym filmie DKF „KLAPS”, też uważam za naukowe nadużycie, ale trochę z innych powodów). Natomiast historia Nima, zwierzęcej zabawki w ludzkich rękach, wzrusza.
Film „Projekt Nim” pojawił się w „KLAPSIE” już dosyć dawno (kwiecień), ale zapada w pamięć i trudno go nie skomentować. Polecam go każdemu, podobnie jak dzieła Darwina, do których sięgnąłem po filmie. I teraz nie wiem, skąd się wzięły małpy na świecie, czyli kto(co?) jest dziadkiem człowieka.