Pewnie zastanawiają się Państwo skąd taki dziwaczny (polsko-angielski) tytuł tego filmu. Otóż jest w nim jakiś minimalny sens. Jego swoista dwuczłonowość jest w pewnym stopniu odpowiednikiem dwuczłonowej historii tego filmu, która nie dość, że potrafi mieć dwa różne oblicza, to w dodatku są one od siebie oddzielone dość wyraźną „kreską” mniej więcej w połowie filmu.
„System (Child 44)” jako System
Ten film, trochę zresztą jak niedawny „Lewiatan”, przedstawia dawny, ale jeszcze stalinowski Związek Radziecki („Lewiatan” opowiadał o współczesnej Rosji) jako miejsce, w którym prawo głosu ma tylko i wyłącznie władza. Obywatel, szary nie szary, ale poza aparatem władzy, nie ma tu prawa wypowiedzi ani decyzji. Jeśli tkwi w „systemie”, to jest bezpieczny. Problem w tym, że w każdej chwili może z niego wypaść. Tak się ma sprawa z Leo Demidovem, którego profesjonalnie gra tutaj z roku na rok ciekawszy Tom Hardy. Demidov jest szanowanym oficerem służb bezpieczeństwa. Bywa bezwzględny, zawsze lojalny. Do czasu. Władza chce, żeby zadenuncjował na swoją żonę. Pomimo wątpliwości ostatecznie referuje władzy, że jego małżonka jest niewinna. W tym miejscu zaczyna się jego degrengolada i inne problemy. W końcu sprzeciwił się woli władzy.
Film Espinosy (pierwotnie miał go nakręcić Ridley Scott) stara się pokazać, jak działa system oraz że praktycznie nie ma sposobu, aby móc się z niego wyrwać, albo nań w jakikolwiek sposób wpłynąć. Kolejne szczeble władzy są jak mafijne macki. Wszyscy, wszystko i o wszystkich wiedzą. Wystarczy drobny błąd i pada wyrok. Najgorsze tylko to, że mafia ma swoich członków, a system dotyka każdego obywatela, czy tego on chce, czy nie. Taki obraz późnostalinowskiego Związku Radzieckiego w połączeniu z wszechogarniającym widokiem biedy, niesprawiedliwości, głodu i bylejakości (również moralnej) sprawia, że w głowie zaczynają się kołatać obrazki rodem z postapokaliptycznych filmów science fiction. A to przecież historia…
„System (Child 44)” jako Child 44
„System…” w znacznej mierze opiera się na kryminale Toma Roba Smitha „Child 44”, który to z kolei jest inspirowany historią Andrieja Czikatiło – seryjnego mordercy i gwałciciela dzieci, znanego jako Rzeźnik z Rostowa. Sam fakt inspiracji takimi wydarzeniami przyprawia o dreszcze, które z kolei potęguje w drugiej połowie filmu jego kryminalny charakter. Oto bowiem nasz bohater Demidov, w ramach kary za niesubordynację, zostaje zesłany do najgorszej dziury w ZSRR, gdzie pod okiem miejscowego generała próbuje rozwikłać zagadkę tajemniczych morderstw na nastoletnich chłopach. I w tej materii film również daje radę. Nie marnuje klimatu radzieckiej beznadziei i bezwzględności, powodując, że napięcie zamiast maleć, to wzrasta. Film ma, co prawda, wady natury formalnej. Niektóre rozwiązania narracyjne trochę śmieszą, nie przekonuje też motywacja bohatera (dlaczego niby, tak zupełnie nagle, Leo postanawia rozwikłać zagadkę morderstw stawiając na szali życie swoje i swojej żony? Nikt go o to nie prosi, nie ma w tym również żadnego interesu). Mimo to widzowi udziela się przede wszystkim atmosfera przetrwania, który, podobnie jak jego bohater, próbuje jakoś utrzymać nerwy na wodzy i dociągnąć do końca.
Wcale nie dziwi, że „System (Child 44)” jest kolejnym filmem zakazanym w Rosji. Nie dość, że podważa jej historyczne oblicze, ukazując je w jak najgorszym świetle, to w dodatku piętnuje tamtejszy fałsz i niesprawiedliwość. Przypomina również, że takie ludzkie monstra jak amerykański John Wayne Gacy miały przed laty swoich odpowiedników tam, gdzie towarzysz Stalin mówił, że wszystko jest OK.
Rafał Kaplita
Ocena: 8/10