Na samym wstępie filmu Will Ferrell jako Brad Whitaker tłumaczy, jaka jest różnica między ojcem a tatą. Oczywiście w jego rozumieniu. Z racji tego, że jest (jedynie) ojczymem dla dwójki dzieci, tłumaczy sobie to tak, że ojcem jest ten, kto spłodzi dziecko, natomiast tatą ten, który sprawi, że to dziecko go pokocha i będzie traktowało jak tatę. Powiedzmy, że tata w jego teorii to taki „wyższy” etap ojcostwa. Bradowi, który sam nie może mieć dzieci, bo jest bezpłodny, coraz bliżej do statusu taty. Zyskuje sobie szacunek i zaufanie dzieci, i wydaje się, że w końcu osiągnie swój prywatny sukces. Efekt jego starań staje jednak pod dużym znakiem zapytania w momencie, kiedy na horyzoncie pojawia się prawdziwy ojciec – przebojowy, przystojny, rozpieszczający dzieci i starający się powrócić do swojej dawnej roli Dusty (Mark Wahlberg). Innymi słowy: ojciec, który zapragnął zostać tatą.
Jak łatwo się w tym miejscu domyślić dalsza i znaczna część filmu, to walka o pozycję taty między dwoma nieprzepadającymi za sobą mężczyznami. I sam w tym miejscu przyznaję, że opis słowny tego filmu brzmi całkiem zachęcająco i zapowiada przyjemną, familijną i – najprawdopodobniej - zabawną rozrywkę. W rzeczywistości jednak humor oraz jakość rozrywki, jaką proponuje „Tata kontra Tata”, schodzi do poziomu prymitywu z epoki maczug.
Kluczowe i kulminacyjne momenty tego filmu to te, kiedy pies „załatwia się” na podłogę, kiedy „figluje” z poduszką, kiedy lekarz ma ubaw z za małych jąder naszej bezpłodnej głowy rodziny, a jego towarzysz nawet ściąga spodnie, żeby je porównać, a także, kiedy cała klinika patrzy, jak nasz nieszczęśnik próbuje oddać nasienie do pojemnika… I, proszę uwierzyć, nie należę do ludzi nazbyt sztywnych, którzy nie wiedzą, co to śmiech. Ba! Ja i z tego nasienia potrafię się czasami prymitywnie śmiać, jednak zdecydowanie bardziej zabawna wydaje mi się (przykładowo) sytuacja, w której, jak niegdyś, Leslie Nielsen oddaje to nasienie wspomagając się oglądaniem… „Spartakusa”(!), aniżeli sam fakt oddawania.
Z drugiej strony nie zdumiewa fakt, że w Stanach ten film zobaczyło już kilkadziesiąt milionów ludzi. W końcu już jakiś czas temu wkroczyliśmy w erę kina, w którym szybki seks, tania sensacja, duże pieniądze i męskie jądra sprzedają się wyjątkowo dobrze.
Portal resinet.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
Drogi użytkowniku! Trafiłeś na archiwalną wersję działu kinowego. Filmowe newsy, bieżący repertuar kin oraz filmotekę znajdziesz w nowej odsłonie serwisu.