I nie wiedzieć kiedy „Uprowadzona” stała się trylogią. Są więc powody do radości, są i powodu do smutku. Radość wynika chociażby z ponownej możliwości oglądania Liama Nessona w akcji. Natomiast smutek pojawia się, gdy zadamy sobie dwa pytania. Pierwsze, dotyczące sensu kontynuacji tej historii. Drugie - poziomu tej kontynuacji. Jak w przypadku pierwszego pytania odpowiedź jest raczej cynicznie oczywista (cytując Leo Beenhakkera, byłego trenera reprezentacji Polski, który kilka lat temu w reklamie jednego z banków dał konkretną odpowiedź: „For Money!”), tak w przypadku drugiego pytania odpowiedź jest niejednoznaczna, bo bardzo subiektywna (zależy od tego, kto i jakie ma oczekiwania).
Jako fan „Uprowadzonej” (bo ten film za każdym razem na mnie działa) i Liama Nessona jestem mocno rozczarowany jej trzecią częścią. Przede wszystkim tym, że straciła tempo (jakże ona długo nie może się zacząć!) i formułę serii, która – zgodnie z tytułem – polega na uprowadzaniu. Tak było w „jedynce” (tutaj uprowadzona została córka Bryana, głównego bohatera granego przez Nessona) i tak było w „dwójce” (tutaj uprowadzony został Bryan wraz z żoną). Wygląda na to, że chyba z braku pomysłu na to, kogo by tu jeszcze porwać, Luc Besson, jeden z współtwórców serii, postanowił, że w „trójce” uśmierci żonę Bryana, a jego samego zmusi do ucieczki przed władzami za zbrodnię, której – oczywiście - nie popełnił. W ten sposób – i to irytuje najbardziej - z „Uprowadzonej” robi się „Ścigany”. Jakby tego było mało, Bryan posiadł już zdolności Davida Copperfielda: potrafi znikać z wybuchających samochodów. Do całości należy dodać jeszcze nadmuchaną postać ścigającego policjanta (ale trzeba przyznać, że na Foresta Whitakera, odgrywającego tę rolę, jak zawsze przyjemnie się patrzy) i marne dialogi, a wyjdzie nam film zrobiony na siłę i w pośpiechu (scenariusz). Ostatecznie najnowszej „Uprowadzonej” brakuje nerwu i klimatu, który miały poprzednie części.
Chciałoby się powiedzieć, że nieważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy. Ale wygląda na to, że Besson nie poprzestanie na trzech częściach „Uprowadzonej”. Tym bardziej, że Nesson wspomina w wywiadach coś o czwartej części. Poza tym, co pokazuje „trójka”, wygląda na to, że wyrośnie kolejne pokolenie, które będzie można uprowadzić. Trzeba tylko cierpliwie poczekać.