Ten ostatni wakacyjny weekend (26-28 sierpnia) przynosi ze sobą filmowe propozycje, które przede wszystkim powinny zadowolić miłośników kina spod znaku akcji („Mechanik: Konfrontacja” – z twarzą i chropowatością Jasona Stathama) oraz czarnego kryminału („Czerwony Kapitan” – czeskie kino „na poważnie”, które przyciąga nie tylko tematyką, ale również osobą lubianego i cenionego za wybór wszechstronnych ról - Macieja Stuhra). Nie zabraknie również propozycji lżejszych i weselszych, z ambicją ewangelicką – „Jak Bóg da”, oraz filmu szczególnie dla nieco młodszych widzów – „Nowe przygody Alladyna”, które w nowej, komediowej odsłonie mają szansę rozbawić nie tylko osoby bez dowodów osobistych. Ambitną nowością, która zainteresuje przede wszystkim koneserów kina, jest „Kosmos” na podstawie prozy Gombrowicza. Natomiast kolejny tydzień na ekranach kin gości nowa i widowiskowa wersja „Ben-Hura”. Kto widział tę klasyczną wersję, na pewno nie uniknie porównań. A fanom (i nie tylko fanom) talentu i uroku Meryl Streep, którzy jeszcze nie widzieli jej najnowszego filmu, polecamy lekką i przyjemną „Boską Florence” – w myśl zasady, że śpiewać każdy może… A jeśli kogoś nie interesują wokalne pseudotalenty, to wraz z pociechą może zobaczyć, jak Kevin Specey, znany ostatnio z mrocznego serialu „House of Cards”, zamienia się w… kota. Co więcej w kinach? Zobaczcie sami!
PREMIERA! „Mechanik: Konfrontacja”
Tak sobie myślę, że to propozycja dla mężczyzn wychowanych na kinie akcji lat 80. i 90. Ale także dla kobiet, które, jak czasem moja żona, szukają w kinie tzw. prawdziwych twardzieli, których, chyba faktycznie (w kinie), coraz mniej. Jason Statham, jako odtwórca głównej roli to, jak dla mnie, jedyny dziś godny reprezentant tradycyjnego, męskiego kina akcji, za którym potrafią się oglądać kobiety, a mężczyźni tęsknić. No dobrze, jest jeszcze Liam Neeson, ale on, jak sam zresztą przyznaje, wiek ma już powoli nie ten. Statham jest podobno niskiego wzrostu, na pewno łysieje (albo: jest już łysy – jak kto woli), pewnie ma jeszcze kilka innych wad, ale jako ekranowy twardziel jest dziś nie do podrobienia. Jego barwa głosu, usposobienie, a także filmy w jakich gra, dają to, co oferowało kino sprzed dwóch i trzech dekad. Coś, o co dziś tak naprawdę niełatwo.
Już parę razy zdarzało się, że polski aktor grał jedną z głównych ról w czeskim hicie. Ostatni, jaki pamiętam to „Kajinek”, gdzie „Boguś” Linda zagrał typową dla siebie postać - twardziela z gnatem. Tym razem Maciej Stuhr gra główną rolę u Czecha, który był producentem „Po ślubie” i „Czerwonego pająka” – filmów, które z powodzeniem mogliśmy oglądać na ekranach polskich kin. Biorąc pod uwagę, że Czesi mało kiedy robią słabe filmy, a młody Stuhr, mimo wszystko, prezentuje pewną jakość, należy spodziewać się przynajmniej czegoś godnego uwagi.
Temat katolickiej wiary, a jeszcze bardziej kapłaństwa jest dziś coraz mocniej punktem krytyki i słownych zaczepek. Kategoria filmów religijnych, która, szczególnie ostatnimi czasy przeżywa renesans, ma swoich zwolenników, ale i przeciwników. Jednak co w przypadku, kiedy temat, który dzieli ludzi, zostaje podany w lekkiej, komediowej formie? Według mnie powinna się tu pojawić jedność…
Grają: Zorza
PREMIERA! „Nowe przygody Aladyna”
„Baśnie z tysiąca i jednej nocy”, w których znalazł się „Aladyn…” mają już ponad 300 lat. W tym czasie wariacji na temat Aladyna było wiele. Wiele różnych. Przypuszczam, że każde z żyjących pokoleń miało swojego Aladyna, tj. swoją wersję. Ja wychowałem się na tej Disneya, która przypadła na początek lat 90., nie mniej każda kolejna, również ta dzisiejsza, powinna budzić zainteresowanie zarówno tych, którzy patrzą na tytuł z nostalgią - jak ja. Jak również młodych, którzy z Aladynem i magicznym dżinem z lampy będą się zapoznawali po raz pierwszy. W każdy razie znów jest okazja.
Najlepszą choć zarazem wyjątkowo smutną rekomendacją dla tego filmu jest to, że to ostatni film zmarłego niedawno Andrzeja Żuławskiego. Autor kontrowersyjnej „Szamanki” czy „Opętania” był bez wątpienia jednym z ciekawszych polskich reżyserów na przełomie kilkudziesięciu ostatnich lat, choć, co trzeba zauważyć, pomiędzy jego ostatnim „Kosmosem” a przedostatnią „Wiernością” jest 15 lat przerwy. Biorąc dodatkowo pod uwagę, że ostatni film Żuławskiego jest adaptacją ostatniej powieści Witolda Gombrowicza, do czynienia powinniśmy mieć raczej z utworem wyjątkowym.
Grają: Zorza
Kino Letnie: „Co przynosi przyszłość"
Ostatni weekend wakacji zapowiada się wyjątkowo ciepło. To na pewno solidny argument, aby mrok ciemnej sali kinowej zamienić na, najlepiej, gwieździstą noc tym bardziej, że w ramach ostatniego seansu pod chmurką w tym roku wyświetlany będzie film bardzo świeży bo mający raptem tydzień wcześniej swoją ogólnopolską premierę, a także zbierający bardzo pochlebne recenzje i nagrody (Srebrny Niedźwiedź na festiwalu w Berlinie za reżyserię).
Grają: Zorza
„Ben-Hur”
Oryginalny „Ben Hur” z 1959 roku był, można by rzec, filmem idealnym. Stał się hitem kasowym, był niespotykanie wręcz widowiskowy, doceniła go także Akademia przyznając rekordową wówczas liczbę Oscarów, bo aż 11!, w tym oczywiście dla najlepszego filmu roku. Czy nowy, współczesny „Ben-Hur” obroni się na tle swojego imponującego poprzednika? A także, czy będzie w stanie pobić jego widowiskowość? Zadanie to na pewno niełatwe. A oceny tego jest indywidualna.
„Mimo fatalnego głosu Florence Foster Jenkins marzy o zostaniu śpiewaczką operową” – oto krótki opis filmu. I tylko pomyśleć – marzyć sobie można. Jeśli jednak marzycielką jest przebojowa Meryl Streep, która w filmie odziedziczyła fortunę i wspiera ją narzeczony-arystokrata, który ma tzw. „kontakty”, to stać się może bardzo wiele. I na to też się zapowiada. „Boska Florence” grana nie bez powodu już drugi tydzień jest swoistą, zabawną biografią Florence Foster Jenkins określanej niewyszukanym mianem „najgorszej śpiewaczki świata”. Wszystkich ciekawych jej ewentualnego sukcesu odsyłam do kin.
Zawsze uważałem Kevina Spacey za aktora wszechstronnego. Nigdy nie zapomnę jego występu w Actors Studio, kiedy bez żadnego przygotowania był w stanie wcielić się bezbłędnie w innych aktorów. Fenomenalnie potrafił odegrać Clinta Eastwooda, Jamesa Stewarta czy Jacka Lemmona. Dziś możemy go oglądać nawet w roli kota. Jak widać aktor poszerza swoje emploi. Najmłodsi powinni mieć z tego frajdę. A dorośli? Warto również odnotować, że w polskiej wersji kotu użyczył głosu Tomasz Kot. Przypadek?
Kino już od dłuższego czasu wychodzi poza ramy, z którymi zawsze było utożsamiane.W kinie można dziś już obejrzeć koncert, mecz, na żywo, w 3D. Można również zaoszczędzić sobie wycieczki do np. Metropolitan Opera i okiem kilkudziesięciu kamer śledzić przedstawienie operowe z desek jednej z najsłynniejszych oper. Co prawda sezon, kiedy opery transmitowane są na żywo, jeszcze się nie zaczął, ale dla miłośników tego typu rozrywki odbywają się powtórki najciekawszych tytułów. „Napój miłosny” jest dodatkowo wart zainteresowania, ponieważ swojego barytonu użycza tu nasz rodak – Mariusz Kwiecień.
Grają: Zorza
Rafał Kaplita
Wszystkie filmowe propozycje na cały najbliższy tydzień filmowy znajdziecie w naszym REPERTUARZE KIN.
Portal resinet.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
Drogi użytkowniku! Trafiłeś na archiwalną wersję działu kinowego. Filmowe newsy, bieżący repertuar kin oraz filmotekę znajdziesz w nowej odsłonie serwisu.